„Panie co ja bym robił na tej emeryturze, tak to sobie wstaję rano, popracuję cały dzień i człowiek zdrowszy”- z Pamiętnika Emeryta

 

Wyścigi do loży furmanów nabierają tempa, konie padają, rydwany się przewracają, już nie długo złoty piach posypie się na głowy zwycięzców.

  Franek jest furmanem, Franek ma firmę usługową zatrudnia dwa konie Stefana i Karego płaci im żarciem, sianem i owsem i nie płaci od nich składek. Franek generalnie jest dobry dla swoich pracowników i rzadko stosuje wobec nich przemoc czy mobing, nawet czasami gdy coś wypije to potrafi je czule poklepać po karku.

  Stefan jest już starym przeszło dwudziestoletnim koniem, w zaprzęgu 22 lata bez choroby , zawsze do dyspozycji. Ostatnio coś już stawy dokuczają i jakby coraz ciężej ciągnąć wóz czy pług, furman Franek to już zauważył i zastanawia się nad Stefanem. W zasadzie to eutanazja w pobliskiej rzeźni stosowana zawsze, byłaby najszybszym sposobem rozwiązania problemów zdrowotnych starzejącego się konia , przy czym jeszcze furmanowi wpadłby grosz do kieszeni. Ale nie tym razem, tym razem furman postanowił wypiąć Stefana z zaprzęgu, po prostu zrobić z niego emerytowanego konia, żywić go do końca życia i dać mu schronienie w stajni .

 

  Pewnego poranka już nie zaprzągł Stefana do wozu, jego miejsce zajął nowy młody koń. Stefan wypuszczony na łąkę był wolny, mógł robić co chciał : walać się w trawie, biegać , skubać liście z drzew i leżeć w cieniu ile tylko chciał . Teraz z rozrzewnieniem wspominał czasy gdy jako źrebak biegał za mamą ciągnącą w zaprzęgu, te ciężkie i wspaniałe chwile gdy już sam ciągnął przeładowane wozy, gdy kropla wody była darem najwyższym , a siano smakowało inaczej niż teraz.

 

 Wieczorem gdy młodsi koledzy wracali zmordowani do stajni po pracy w polu , wychodził na dwór tam ku stodole stawał przy dyszlu i ocierał się bokiem o niego udając ze ciągnie wóz. Tak do późnej nocy potrafił stać przy wozie i marzyć , marzyć o tym żeby jeszcze pociągnąć taki załadowany wóz i pokazać temu młodemu co zajął jego miejsce jak się ciągnie porządnie.

 

  Furman Franek szybko dostrzegł pragnienia Stefana i sprzedał go za skrzynkę wódki koledze po fachu, który też ma firmę . Teraz Stefan pracuje w lesie przy zrywce drzewa , robota ciężka , ale nie taka nudna jak przy orce . W zasadzie to nie wie po co targa te drzewa , ale to nie jego sprawa, ważne że ciągnie i jest potrzebny . Przez szpary w deskach nowej stajni widzi zielone pastwiska i strumienie wód, po drugiej stronie przez szpary widać ubojnię bydła .

 

 Musi ciągnąć bo przecież jest koniem , stawy coraz bardziej bolą, oddech słabnie, ale nadal jest potrzebny i ta świadomość daje mu siłę i radość życia.